Kiedyś dziwne wydawało się, że patronem Unii Europejskiej jest Karol Wielki, władca, który 45 lat z 46-letnich rządów spędził na mordowaniu i podbijaniu innych narodów. Że instytucja mieniąca się największym projektem pokojowym w dziejach ludzkości, mieści się w gmachu właśnie jego imienia.
Już nie jest to takie dziwne. UE to bowiem najbardziej udana operacja zjednoczeniowa od czasów Franków i Longobardów. Tyle tylko, że zamiast zbroi, rycerze mają subsydia, zamiast chmury strzał wytrawnych łuczników mają rozbuchaną konsumpcję i biurokrację, która dokonuje całej reszty niczym kawaleria Charlemagne.